Prime Time
W monodramie „Prime Time” nie idzie o odtworzenie drogi życiowej korespondenta wojennego Waldemara Milewicza (1956-2004), który zginął z ekipą TVP w zamachu terrorystycznym w Iraku. To raczej rozprawa ze złem. Sławomir Grzymkowski, który stara się grać powściągliwie, kiedy wspomina o popełnianych zbrodniach, wynaturzeniach, zezwierzęceniu, daje się ponieść emocjom. Bo jak zaakceptować takie zło, za którym zawsze stoi konkretny człowiek? Bohater monodramu nie znajduje słów przebaczenia dla wojennych mordów i gwałtów, nie znajduje rozgrzeszenia dla wojen, nie widzi w nich żadnej drogi naprawy świata. Wygląda na to, że misje, które podejmował, przyniosły mu rozczarowanie. Nie pozwoliły wytłumaczyć, dlaczego ludzie ulegają pokusie czynienia zła. W pierwszej części bohater wraca do lat młodości. Przypomina młodzieńcze marzenia o dziennikarstwie, a potem o reporterce wojennej. Układa się to w świadomie obraną drogę, która jednak obok satysfakcji tropienia i wyjawiania światu prawdy przynosi bezmiar goryczy. Część tego rozgoryczenia zawiera tytuł – prime time to główne pasmo oglądalności. Telewidzom dość szybko nudzą się obrazy wojny, przemoc powszednieje. Korespondent wojenny może wrócić do prime time tylko jako ofiara.
- wykonanie: Sławomir Grzymkowski
- scenariusz: Wiesława Sujkowska
- reżyseria: Anna Sroka-Hryń
- muzyka i wykonanie: Robert Siwak
- produkcja: Fundacja Sztuki Kreatywnej Przestrzeń